poniedziałek, 26 maja 2014

Ile jeszcze ich upadnie

Oczywistym jest, że powstanie Centralwings było odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku. Połowa pierwszej dekady XXI wieku była bowiem okresem, w którym nasiliła się emigracja Polaków w celach zarobkowych. Częste przeloty w obie strony miały zagwarantować zainteresowanie usługami linii, a co za tym idzie - stać się źródłem stałych zysków. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Kryzys gospodarczy sprawił, że Polacy - i nie tylko - zrezygnowali z zagranicznych wyjazdów. Jego negatywne skutki odczuła cała branża. Przewoźnik bez ugruntowanej pozycji nie miał szans na przetrwanie; wszystkie regularne rejsy nagle stały się nierentowne. Firma zaczęła ponosić straty, które szybko przekroczyły siedemdziesiąt milionów złotych. Przedsięwzięcie próbowano ratować. Nadal wydawało się, że marka ma szanse na przeżycie. Była dobrze kojarzona przez pasażerów; brakowało jej tylko popularności. Zrezygnowano więc z regularnych rejsów, pozostawiając wyłącznie loty czarterowe. Zaczęły jednak pojawiać się pogłoski, że przedsiębiorstwo zostanie rozwiązane, a jego zasoby włączone do dobrze radzącego sobie LOT-u. Wkrótce plotki okazały się prawdą. Bilety Centralwings po raz ostatni zostały sprzedane w roku 2009. Firma zakończyła działalność stylowo - bez niepotrzebnego szumu. Co ciekawe, dziś niewielu już o niej pamięta. Być może dlatego, że popularne marki poświęcają nieopisanie większe środki na reklamę, a być może dlatego, że klienci bardziej zwracają uwagę na usługę, a nie na to, przez kogo jest świadczona. Brak informacji, choćby w formie branżowych wspominków, o niegdysiejszym Centralwings dowodzi jednak, że nie było to przedsiębiorstwo nierzetelne. Wszak trudniej zapomnieć wyrządzone krzywdy niż usługę wyświadczoną na przyzwoitym poziomie.

Brak komentarzy: